wtorek, 1 września 2015

Rozdział 1 ,,Przechodząc przez falę rozmyślań''

Cześć! Na początku chciałam Ci podziękować za to, że odwiedziłeś/aś mój blog. Z całego serca dziękuje wszystkim, zarówno tym którzy czekają ponad miesiąc jak i tym którzy są tu na przykład od dwóch dni. Gdy przeczytasz ten wstęp Twoim oczom ukaże się pierwszy rozdział mojego autorskiego opowiadania ściśle powiązanego z tematyką mojego ,,ukochanego'' zespołu 30 Seconds To Mars. Opowiadanie zdecydowałam się pisać z dwóch podstawowych powodów :
- Chciałam rozwijać swoje umiejętności pisarskie,
-Pragnęłam pokazać Ci wizje tego co działo i układało się w mojej głowie od dłuższego czasu,
Historia ta zaczyna się od, niektórym nie zbyt łatwego do zrozumienia, prologu którego przekaz(jak się zresztą później dowiesz) ma związek z końcówką tego opowiadania. Wszystkie rozdziały będą prowadzić do tej właśnie refleksji głównej narratorki,Victorii. Tak jak już wspomniałam wcześniej poniżej znajduje się pierwszy rozdział. Na razie nie występują w nim wszyscy bohaterowie, ale na to nie będziecie musieli długo czekać. Mam nadzieję, że wam się spodoba!
Ps. SKOMENTUJ! To bardzo mobilizuje do działania!
*****
Samolotem lecieliśmy już jakieś półtorej godziny. Pomimo pięknego widoku chmur zza okna i spokojnego oddechu mojego chłopaka, mój żołądek cały czas był związany w ciasny supeł. Od dziecka bałam się latać i przysięgałam, że nigdy nie polecę.
-Warto. - powiedziałam cichutko sama do siebie. Jakbym jeszcze miała jakiś odwrót! Po wejściu do samolotu myślałam, że wybiegnę z płaczem niczym malutka dziewczynka i dostanę ataku histerii. Jedyny powód dla którego zostałam w środku śmiercionośnej maszyny to moje marzenia, a właściwie nasze marzenia. Razem z Jack'iem od 3 miesięcy planowaliśmy wyjazd do Los Angeles. Cały pomysł zrodził się gdy umarła babcia mojego ukochanego zostawiając mu w spadku swoje mieszkanie w Mieście Aniołów. To był mały promyczek radości w wielkiej żałobie. Jack postanowił, że wyjedziemy po moich ostatnich w życiu egzaminach. Czy tylko mi taki wyjazd wydawał się spełnieniem najskrytszych marzeń i pragnień. Był on również potwierdzeniem iż razem stanowimy coś poważnego i trwałego. W Los Angeles mieliśmy być za dwie godziny. - Dwie godziny tortur psychicznych przeplatanych nagłymi palpitacjami serca - szepnęłam sama do siebie opierając głowę o szybę. W pewnym momencie wlecieliśmy w chmurę, a ja aż podskoczyłam. Obróciłam się w stronę śpiącego bruneta, jednak nie znalazłam tam żadnej pomocy, a tym bardziej jakiegokolwiek wsparcia psychicznego. - Uspokój się Victoria - mówiłam sama do siebie.- Włącz sobie muzykę i się odpręż. - ku mojemu nieszczęściu powiedziałam to na tyle głośno, że Pani dwa fotele ode mnie spojrzała się na mnie pytającym wzrokiem. Zarumieniałam się i włożyłam słuchawki do uszu. Wybrałam pierwszą lepsza piosenkę i oparłam się wygodnie. Spokojna muzyka powoli wyciszała mój umysł i koiła nadszarpane nerwy. Chciałam z kimś porozmawiać, poczuć czyjąś bliskość, ale niestety mój partner spał. Swoje smutne spojrzenie skierowałam gdzieś w dal i zatraciłam się bez reszty w krainie rozmyślań.
***
Na miejsce dolecieliśmy bez żadnych opóźnień czy problemów. Lekko jeszcze zaspany Jack razem z naszymi walizkami podążał do wyjścia, a ja snułam się tuż za nim jak cień. Gdy wychodziliśmy, ostatni raz zerknęłam przez ramię na wielkie pomieszczenie. Tak duże przestrzenie zawsze mnie przytłaczały. Ukazywały mi jak bardzo jestem mała, krucha i nie ważna dla całego świata. Brunet otworzył mi drzwi od taksówki i przepuścił mnie po czym pospiesznie usiadł koło mnie. Taksówkarz jakby od niechcenia ruszył w podanym przez nas kierunku. W LA było bardzo ciepło. Termometr pokazywał, aż na 31 stopni. Mój chłopak kochał upały, a ja wręcz przeciwnie. Jakby tak na to spojrzeć to dzieliło nas wiele rzeczy. On kochał Fast Food, a mi chciało się wymiotować na myśl o tłustym BigMac'u. On kochał chodzić na głośne imprezy z dużą ilością osób i  alkoholu, a ja wolałam kolację przy świecach z lampką wina. On kochał boks i football, a ja wolałam balet albo lekkoatletykę. Jednak mimo tych wszystkich różnic i sporów i tak byliśmy razem tworząc szczęśliwy związek. Przynajmniej wtedy mi się tak wydawało. Może dla tego, że nie wiedziałam czym jest prawdziwe szczęście. Gdy dojechaliśmy na miejsce Jack wysiadł pierwszy i przytrzymał mi drzwi ,,niczym prawdziwy gentleman''. Nawet nie wiem dlaczego w mojej podświadomości zabrzmiało to ironicznie. Staliśmy przed średniej klasy wieżowcem. Miał około dwudziestu pięter. Nie będę zaprzeczać iż mieszkanie w tak wysokim budynku , w dodatku na piętnastym pietrze, napawało mnie radością, jednak poczułam delikatne uczucie tęsknoty za moim dwu poziomowym domkiem z ogrodem w którym bawiłam się jako małe dziecko. Te i inne myśli krążyły po mojej głowie, prześcigając się i wprawiając mnie w wahania nastrojów.
-I jak Ci się podoba? - szepną mi na ucho brunet.
-Jest...-tu na chwilę się zacięłam nie wiedząc co mam powiedzieć. W sumie nie pasowało by tu słowo piękny czy też wspaniały. - ...zjawiskowy. - powiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl.
-Zaczekaj, aż wejdziesz do środka- mówiąc to mój partner wyraźnie się rozpromienił. - Na pewno Ci się spodoba - dodał gdy już weszliśmy do budynku. Był dość nowoczesny i bardzo minimalistyczny. Hol wejściowy jak i klatka schodowa było utrzymane w odcieniach szarości. Jack podszedł do windy i nacisną przycisk ze strzałką skierowaną do góry. Po chwili winda była już na parterze, a my wsiadaliśmy do środka. Brunet kolejny raz nacisnął przycisk, tym razem jednak z pogrubianą liczbą piętnaście. Na nasze piętro dojechaliśmy zdumiewająco szybko. Rozejrzałam się dookoła, było tu sześć par drzwi i wszystkie w tym samym ciemno-brązowym kolorze. Jack poprowadził mnie do tych trzecich z prawej po czym przekręcił zamek. Moim oczom ukazało się małe mieszkanko w brązowo-brzoskwiniowo-kremowych kolorach. Było bardzo przytulne, ale niestety nie w moim guście. Ja lubiłam nowoczesność i kontrasty. Biały z czarnym i żółtymi dodatkami, albo czerwony z białym i szarymi dodatkami. Lubiłam przejrzystość w pomieszczeniach. Duże okna i mało dodatków. Byłam minimalistką. To mieszkanie natomiast było całkowitym przeciwieństwem tego co kochałam. Najgorsze w tej sytuacji było to, że myślałam, że mój partner wie co mi się podoba. Nic bardziej mylnego. Dlatego teraz stał w progu i czekał, aż wydam z siebie pisk radości i euforii.
-Jest bardzo przytulne. - powiedziałam nieco przygaszona. Nie chciałam sprawiać mu przykrości jednak myślałam, że mówiąc ,,Przerobiłem to mieszkanie tak, że nie będziesz chciała z niego wychodzić'' ma na myśli spełnienie moich marzeń co do tego wnętrza, a nie pójście w ,,klasykę''. Przez jego twarz przeszedł cień smutku jednak nie dał po sobie tego poznać.
-Chcesz zobaczyć resztę? - zapytał z nadzieją.
-Tak pewnie. - odparłam z nieco naciąganym uśmiechem. Jack poprowadził mnie przez salon połączony z kuchnią do drzwi na samym końcu po prawej stronie. Weszliśmy do środka. Jak się okazało następnym pomieszczeniem które przyszło mi oglądać była sypialnia. Była dość mała. Po prawej stronie stało łóżko zajmujące większość powierzchni, a po jego obydwu stronach stały średniej wielkości stoliki nocne. Naprzeciwko łóżka znajdowała się wielka, zajmująca całą ścianę szafa z lustrzanymi rozsuwanymi drzwiami. Cały pokój utrzymany był w tonacji  beżu, a gdzieniegdzie można było znaleźć brązowe dodatki.
-Wow! - postanowiłam udawać zachwyt. Kochałam Jacka i wiedziałam, że się starał. Nie chciałam tego olewać i sprawiać mu przykrości ignorując jego pracę i narzekając. - Jest na prawdę piękna. - dodałam.
-Wiedziałem, że Ci się spodoba. - uśmiechną się, jakby co najmniej miano mu wręczyć złoty medal tylko nie wiem za co. Nie wiem też skąd we mnie było tyle ironii i jadu. Czy nie powinnam  cieszyć się z nowego mieszkania?  - Chodź teraz zobaczyć łazienkę. - uśmiechnął się jeszcze bardziej. Jak się chwilę potem okazało ,,łazienka'' była jedną wielką porażką i nie chodzi tu wcale o wielkość która rzeczywiście nie powalała. Była w kolorze pomarańczowym! Ja nienawidziłam pomarańczowego! Jak on mógł o tym nie wiedzieć? Tym razem nie potrafiłam nawet udawać zadowolenia, stwierdziłam też, że nie mogę powiedzieć mu prosto w twarz ,,Nie podoba mi się! Nienawidzę pomarańczowego!'' . Tak więc zdobyłam się na krótkie ,,spoko''. Brunet chyba zauważył, że coś jest nie tak bo od razu się o to zapytał. - Coś jest nie tak? Nie podoba Ci się?
-Nie, jest naprawdę ładna, tylko jestem trochę zmęczona.
-Rozumiem - powiedział i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk. W jego ramionach czułam się bardzo bezpiecznie. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę dopóki Jack mnie nie puścił. - Pójdziemy coś zjeść? - zapytał gdy już się od siebie oderwaliśmy.
-Tak pewnie! - dopiero wtedy zauważyłam jak bardzo jestem głodna. Nie jadłam nic od 7 godzin! - Wejdziemy w drodze powrotnej do jakiegoś sklepu, trzeba kupić wszystkie podstawowe rzeczy. - dodałam przypominając sobie, że lodówka pewnie jest pusta, a poza tym nie zabrałam z domu takich rzeczy jak : szampon, żel pod prysznic  czy balsam do ciała.
-Okey, jest dopiero szesnasta więc powinniśmy zdążyć. To jak idziemy? - zapytał.
***
Jak się okazało Jack zabrał mnie do pizzeri. Nie było to zbyt romantyczne, ale z drugiej strony wcale mnie to nie zaskoczyło. Był przecież typowym Amerykaninem. Kochał FastFood. Ja osobiście do pizzy nic nie miałam, jednak nie wpisywałam jej na listę ulubionych dań.
-To jaką bierzemy? - zapytał wychylając się zza karty.
-Mi to w sumie obojętne, ale nie lubię mięsa więc jakąś wegetariańską. - powiedziałam, aby zaznaczyć, że nic typu ,,Mięsna uczta''albo ,,Wyżerka farmera nie wchodzi w grę''.
-To może ty weź ,,Neapolitańską'', a ja wezmę ,,Mięsną ucztę'' - wiedziałam. Nie zrezygnuje przecież z mięsa dla swojej dziewczyny. Z jednej strony mogłabym się obrazić jak te wszystkie panienki z komedii romantycznych, ale z drugiej strony zaproponował mi drugą pizzę więc  w czym problem?
-Niech będzie. - uśmiechnęłam się sztucznie, ale on zdawał się tego nie zauważać. Po trzydziestu minutach kelnerka przyniosła nam pizzę. Posiłek zjedliśmy w ciszy, ale może to i lepiej. Gdy już wyszliśmy była godzina siedemnasta trzydzieści, a Jack postanowił mnie zabrać na ,,romantyczny'' spacer po parku. Słońce co prawda jeszcze świeciło, ale zbliżało się już ku końcowi swojej codziennej wędrówki. Park do którego zaprowadził mnie Jack był bardzo duży. Schludnie posprzątane alejki z kamiennymi ścieżkami mogłyby tworzyć istny labirynt. Drzewa cicho szumiały tworząc piękna muzykę w akompaniamencie ptaków. Co prawda nie spotkaliśmy ani jednej osoby, ale ja i tak czułam się dziwnie skrępowana. Nie przywykłam do takich ,,wypadów''. Chociaż zależało mi na moim chłopaku i można powiedzieć, że na swój niecodzienny sposób go kochałam to nie mieliśmy zbyt dużo wspólnych tematów. Dopiero teraz zauważyłam, że przez ostatnie dni kiedy przygotowywaliśmy się na wyjazd w dość spiętej atmosferze, zbudowaliśmy między sobą pewien mur. Nie był on jakiś wielki i nie do pokonania, ale stanowił już pewną przeszkodę w kontaktach między nami. Nie to żebyśmy kiedyś mieli tysiące tematów do rozmów i rozmawiali całymi dniami, a potem nawet nocami płacąc niebotyczne rachunki za telefon. Wtedy myślałam, ze to normalne. Jednak teraz już wiem, że nie. Nagle Jack przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nie było w tym tego niezwykłego smaczku co kiedyś. Teraz było to coś normalnego, rutyna. Oddałam pocałunek jednak po chwili odsunęłam się i powiedziałam coś czego na pewno nie powinno mówić się po czymś takim.
-Sklepy zamykają za 2 godziny, kochanie. - powiedziałam po czym lekko się zarumieniłam. Czy tylko ja uważam, że to nie był odpowiedni czas na takie ogłoszenie ? Brunet zlustrował mnie od góry do dołu po czym przytakną i ruszył w kierunku ulicy. Tuż za rogiem był całkiem spory sklep, jak ja to mam w zwyczaju mówić, ze wszystkim. Weszliśmy do niego i wpadliśmy w wir zakupów. Wypełniliśmy cały koszyk po brzegi, tymi i innymi ,,najpotrzebniejszymi rzeczami i kilkoma innymi które wcale nie było potrzebne ale ja je chciałam'' i ruszyliśmy do kasy.
-Należy się równe siedemdziesiąt pięć dolarów proszę Pana. - powiedziała kasjerka uważnie lustrując mojego chłopaka i robiąc przy tym maślane oczka. Wspomniałam o tym, że mnie kompletnie zignorowała? Nie? W takim razie powiem tak : kompletnie mnie zignorowała. Wyszliśmy ze sklepu z kilkoma siatkami które oczywiście prawie pękały.
-Mieszkamy dwieście metrów stąd. - oznajmił mój partner, co chyba miało oznaczać, ze idziemy na pieszo. Nie odpowiedziałam mu, byłam zbyt zajęta rozmyślaniem o moim, znaczy się naszym związku. Jack był przystojny i wysportowany. Krótkie włosy postawione na żel, opięta koszulka uwidaczniającą jego mięśnie na brzuchu, zniewalający uśmiech. Każda dziewczyna rozpływała się na jego widok, ja kiedyś też. Teraz jednak widziałam w nim także wady. Był zaborczy, czasami egoistyczny i co najgorsze szybko wpadał w gniew. Bywały i takie momenty w których się go bałam. Co prawda nigdy mnie nie uderzył, ale kiedyś prawie do tego doszło. Pamiętam ten dzień. To było w zeszłe wakacje. Mój kolega z podstawówki uczył mnie jeździć na koniu, a potem zaprosił mnie na herbatkę w rodzinnym gronie. Dobrze znałam jego i jego rodzinę. Przyjaźniłam się z nim od drugiej klasy podstawówki. Nagle do ich domu wpadł Jack. Niby panował nad nerwami, ale i tak było widać, że był nerwowy. Poprosił abym z nim wyszła. Doszliśmy w ciszy do jego domu. Nikogo nie było w środku. Brunet zatrzasnął drzwi i się zaczęło. Zrobił mi awanturę, że niby spędzam czas z innymi i na pewno go zdradzam. Kilak razy wyzwał mnie od : szmat, dziwek i innych takich ,,niezbyt cnotliwych'' po czym podszedł do mnie i chciał wymierzyć mi policzek, ale wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Po kilku dniach przeprosił mnie i zwalił wszytko na niepowodzenie w pracy, ja jednak wiedziałam, ze już nigdy nie będzie tak samo. Na samo wspomnienie felernego dnia zadrżałam. Właśnie wchodziliśmy do mieszkania. Jack zabrał się za rozpakowywanie różnych środków higienicznych, a ja gastronomicznych.
-Może obejrzymy dzisiaj jakiś film?! - krzyknął z łazienki.
-A co proponujesz?! - zapytałam równie głośno.
- Nie wiem w sumie. - odkrzyknął.
-Może kiedy indziej, dzisiaj jestem już bardzo zmęczona - powiedziałam stając w drzwiach łazienki.
-W takim razie zostawiam Cię samą w tej oto nowej łazience i pozwalam Ci się umyć - powiedział grobowym tonem.
-Dziękuję z taką możliwość, królu - odpowiedziałam po czym oboje się roześmialiśmy. Gdy już się umyłam od razu powędrowałam do łóżka, po kilkunastu minutach dołączył do mnie Jack. Ostanie słowa które usłyszałam brzmiały ,,DOBRANOC KOCHANIE''. Szkoda, że pobudka nie była równie miła.
***
-Wstawaj! Victoria wstawaj natychmiast! - usłyszałam gdzieś w oddali rozwścieczony głos mojego chłopaka. Po chwili poczułam jak ktoś lub coś ciągnie mnie za ramię, a moje plecy dotknęły zimnej ściany. Powoli otworzyłam oczy, a to co ujrzałam od razu z miejsca postawiło mnie na nogi. Rozwścieczony, doprowadzony do furii Jack stał i przyciskał mnie do ściany jedną ręką, a drugą trzymał swojego smartpohone'a.
-O co chodzi? - spytałam zlękniona. Przed oczami miałam sytuację z zeszłego roku.
-Ty się mnie pytasz o co chodzi?! To ja się Ciebie pytam, o co kurwa chodzi! - brunet był na prawdę zły. Wyciągnął w moją stronę rękę z telefonem i kazał mi przeczytać. W szarym dymku napisane było ,,Patrz stary! Nie wiem jak ty, ale ja się czegoś takiego nie spodziewałem!'', a w załączniku był 5 minutowy filmik. Wiedziałam co to nie musiałam tego otwierać.
-Ja Ci...Jack to nie tak! - zaczęłam się jąkać. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.To miało nigdy nie wyjść na światło dzienne.Nagle chłopak walnął mnie w twarz na tyle mocno, że upadłam obijając sobie kolana o zimną, drewniana podłogę.
-Ty dziwko! Wiedziałem, ze jesteś jedną z tych tanich kurewek! - wrzeszczał na mnie. Po chwili postanowił zadać mi koleją falę bólu, tym razem kopniakiem w żebra Jak mogłaś?! To obrzydliwe! - krzyczał stojąc nade mną.
-Jack to nie tak!- ledwo co łapałam powietrze-Ja wcale nie jestem...-przerwał mi brutalnym podniesieniem mnie za włosy.
-Kim wcale nie jesteś? No kim?! Może mi powiesz, że wcale nie jesteś szmatą? - przyciskał mnie do ściany, patrząc mi prosto w twarz.
-Nie, nie jestem. - powiedziałam przez płacz. Ledwo co łapałam oddech. Ból było ogromny. W pokoju panowała jeszcze ciemność.
-Kłamliwa suka!- wrzasnął po czym walnął mnie jeszcze raz w twarz. - Za godzinę ma Cie tu nie być! -dodał wychodząc z pokoju. Chciałam krzyknąć, że to nie tak, że ja wcale nie jestem dziwką, ale byłam zbyt obolała i znieczulona na cały świat.
***** 
Następny rozdział ukaże się : 1 Października 2015r. 

4 komentarze:

  1. Okaaay...jest dziwnie :D Na początku, wybacz, że dopiero teraz komentuje, ale miałam trochę pracy z rozdziałem u siebie, na którego btw zapraszam ;) a teraz do rzeczy, do fragmentu z filmikiem przyznam szczerze, że nie polubiłam Victorii, ta jej oschłość, dystans i znieczulica strasznie działały mi na nerwy. Jednak w chwili agresji Jack'a i pojawienia się tematu tajemniczego filmu, w którym podejrzewam, że główną rolę miała Vicki i Jared (?:D), pomyślałam, że jej zachowanie może mieć większy powód niż wypalenie. Hmm takie szybkie przemyślenia dotyczące przeczytanej części. Zważając na prolog i pierwszy rozdział zapowiada się bardzo interesująco i na pewno będę śledzić dalsze losy bohaterów :) Szkoda jedynie, że aż miesiąc trzeba będzie czekać na kolejny rozdział :(

    Pozdrawiam :))

    -thegirl

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu on ją pobił :o coo, co to ma być? Weź, whyyyy??!?! Nie zgadzam się na takie coś, jak to tak! No i teraz pytanie: co z nią będzie jak ją wywalił z mieszkania? Gdzie ona pójdzie... W sumie zostaje hotel albo nie wiem, jakiś znajomy. Sama nie wiem co można zrobić w takim momencie, przesrane.
    Tak wgl, fajnie się rozpoczyna, bo nawet nie wiem o co do końca chodzi ^^ tajemniczy filmik, na którym mogło być wszystko no i oczywiście, z kim ona tam była, że jej facet tk się wkur.wił? Ojejaaaa...
    Podoba mi się i czekam na kolejne ^^ i dziękuje, że chciało Ci się czytać moje opowiadanie, bo jest mega długie.
    xo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie się zaczyna, ale czuję na kilometr, że między nimi jest za dużo kontrastów. Musieli być ze sobą z jakiegoś powodu, może życzenia rodziny lub kogoś innego... Ale na pewno nie z własnej woli.
    Ja będę czekała, na to, co pojawi się dalej, bo jestem ciekawa co i jak dalej się potoczy.
    Weny!


    S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Zaczęłam czytać twojego bloga dzisiaj, po czym zobaczyłam, że następny rozdział dopiero 1 października, no i taka załamka, po czym zrozumiałam, że to jutro... A co do rozdziału to jestem zaintrygowana i możesz być pewna, że będę czytać na bieżąco kolejne rozdziały :D
    A tymczasem zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń